Nikomu nie potrzebne ale
Dające ukojenie.
Też sobie wybrały miejsce.
Chociaż w sumie to zrozumiałe
W końcu zawsze o nich wiedziałeś.
Byłeś jak poduszka na gorsze dni,
A teraz jest ich mnóstwo.
Wiec wracam.
Płyną niechciane i z efektami ubocznymi.
Widzę cienie, i wiem, że czas płynie
Siedzę na ławeczce i nie zwracam na to uwagi.
Czuję Cię przy mnie i powoli
Oddech uspokaja się, robi się ciemno.
Coraz mniej widzów i gapiów
Mniejsze zainteresowanie – późno już.
Mi jednak tu dobrze, bezpiecznie…
Lepiej niż tam gdzie mnie dotykał,
Gdzie pocałunki nie dawały zasnąć.
Nie powinnam tu być po zmroku
Jednak siedzę i rozmawiamy.
Ty w ciszy słuchasz, choć nie możesz
Mi odpowiedzieć, i czuje się lepiej.
Łzy wyschły, a cmentarny kamień
Przyjmie wszystko.
Jesteś przy mnie, na ławeczce,
Pod dębem, jak zawsze.