czasem sztormową zrywa się falą
zatapia umysł w weny odmętach
więc pisze przecież nie jestem skałą
kiedy natchnienie wypełnia serce
jak letnia bryza płócienny żagiel
spływa po piórze boża iskierka
słonecznej wiosny barwnym pejzażem
to znowu cisza nawiedza duszę
i chociaż myśli krążą po głowie
ubrać się w słowa ciszy nie zmuszę
z bezkształtnej formy wiersza nie złożę
nie jestem mówcą i na papierze
wyrazy szczęścia radości żalu
spisuję rymem w szlachetnej wierze
że Pan Bóg pragnie bym czerpał z daru
ujmując pióro uwieczniam życie
burzliwą młodość pierwsze zaloty
dojrzałą miłość porywy serca
gniewne rozstania ciche powroty
posłucham o czym gwiazdy plotkują
co szepcze strumień co mówi rzeka
natura wrażeń mi nie żałuje
więc łapię chwile bo czas ucieka
rzeźbiarz ma dłuto malarz paletę
ja piękną muzę i uśmiech weny
na cóż mi więcej posiadam wszystko
miłość i miejsce swoje na ziemi