zamknięte na cztery spusty serce
nie ufało erosowi
niczym błędny ognik
prowadził na bagna
jesienny deszcz
był odzwierciedleniem uczuć
topiliśmy świat w szarości
rozlewając kałuże smutku
dogasającym płomieniem
karmiłem łaknących nadziei
o złotej jesieni mówiły tylko wiersze
uniosłaś głowę
spojrzenie rozproszyło chmury
uśmiechnęłaś się
i stałaś się słońcem
drzewa potrząsnęły koronami
a żółto-czerwone liście
niczym drużby
poprowadziły do ołtarza
dzisiaj każdy liść
żeglujący na wietrze
jest cząstką nas
miłości która nie boi się jesieni