po grząskim gruncie stąpać boso.
A ja tak lubię (nie wiem czemu),
kiedy na rękach mnie unosisz.
Chwila tak krótka, jak migawka,
ulotna niczym dym z komina.
A mnie się marzy (wbrew fizyce),
jak ciało stałe ją utrzymać.
Zatrzymać - nawet powiem więcej:
żonglować nią, móc chwytać w dłonie.
Zasuszyć w książce - tak na szczęście.
Badać dotykiem, opić wonią...
Między palcami całe lata
przeciekły (zwykłe prawo straty).
Ta krótka chwila wbrew naturze
sprawia, że się zmieniają światy.
Nieodwracalne się odwraca.
Znowu się spełnia niespełnione...
Więc jeszcze chwilę na tych rękach
unoś. Nim czas jej nie pochłonie.