I te wszystkie krzyki wołające-POMOCY!
To destrukacja świata obojętnego,
to znieczulica ludzka na cierpienie bliźniego.
Znikąd pomocnej dłoni,
a ty sam toniesz w swej melancholii.
Przez nikogo niedoceniony,
na los straceńców rzucony.
Beznadziei i frustracji
orszak podążający pełen gracji.
Serce walące jak dzwon,
czyiś płacz , czyiś zgon.
Sam już najchętniej zszedłbyś ze świata tego,
bez ani jednego uśmiechu miłego.
Tętno rozsadzające ci skroń,
samoistnie przykłada broń.
Nakazuje pociągnąć za spust
i wypowiedzieć, usłyszeć błagającą modlitwę z ust.
By odnaleźć tragedii ludzkiej kres,
by na mogile ludzkości żałobny zakwitł bez.