bym mógł trafić w mej bogini gusta.
Obejmuje wargi szatańską mową,
daje upust bezmyślnym ,milczącym dotąd słowom.
Wydobywa się dźwięk jak oddech głęboki.
Muza wyciska z mych przemyśleń ostatnie soki.
Spija je z kielicha goryczy,
trzymając jedwabną dłonią myśli me na smyczy.
Dokonuje się ucieleśnienie wszystkich ludzkich pragnień,
po świecie dusz błądzących zbawień.
Nie myślę już o żałobnych rapsodach,
o wylewaniu żalu na kartkach,
tak smutnych jak opłakiwanie wspomnień na poezji grobach.
Jestem sam , struny przymarzają mi do palców.
Zaczynam grać muzykę lekką jak płatki bławatka,
lecz tak głośną, aby mogła usłyszeć ją poezji matka.
Takt za taktem wydobywa się z otchłani piękna melodia.
Wymykają się figlarne akordy,
sławne stają się niczym świętych hordy.
Każda z nut krzyczy: Errare humanum est!
Nie chcę stąd uciekać ,nie chcę nigdzie biec.
Więc raz jeszcze siadam pod sosną
na mchu puszystym jak chmury.
Staję się niezależny od mej muzy batuty.
W końcu rzeka porywa mnie i rzuca w ujście rozczarowań,
a smutek jak ocean tchnienie powoli odbiera.
Każda z fal rozbija codzienności stosy knowań.
Już, już, już...
Czuję się bezpieczny.
Mimowolnie podnoszę się i uświadamiam wszystkim zagubionym duszom :
Mylić się jest rzeczą ludzką!