I nie chce mi się nic.
Gnije z każdą myślą
Wspominając wczorajszy dzień,
Chwile i momenty z
Życia, uparcie blokując złe,
Które atakują jak latem komary,
Bezskutecznie znajdując te dobre.
Poprawiam pozycje wykończony,
Choć nigdy nie byłem tak obudzony.
Wiem teraz,
Że życie moje teraźniejsze nie ma
Sensu większego.
To prawda niestety, ale
Nie zamierzam się oszukiwać.
Ma spowiedź,
Bo tym ten wiersz jest, to
Nadzieja na lepsze jutro,
Na to, że życie napisało już
Lepszą rolę na przyszłość,
Przeszłość dając mi zostawić za sobą.
To, co mam teraz w bani, to
Zwiedzanie cichego turysty
Ruin dawnego miasta, które
Dziś stoi tylko entropując,
By każdy, kto chce, mógł
Zobaczyć na własne oczy, że
Prawdziwe to było
Królestwo pewnej krainy.
Najgorsze z określonego szczęścia
Są rachunki,
Wspomnienia żądając za zapłatę,
Które wydobywamy z wnętrza godzinami.
Wracają na chwilę tylko,
Grupami, watahami, stadami,
Nieproszone, agresywne, psychiczne.
Tym właśnie
Jest
Zejście.