W mym życiu dób,
Nie miałem dnia, bym,
Choć przez chwilę,
Nie był smutny
Widząc zachowania ludzi,
Agresywne, wrogie,
Którzy machają mieczami
We własne serca.
Ten temu miejsca nie ustąpi,
Regenerując zdrowe nogi,
Zły, że starzec,
Zupełnie niechcący
Wytworzył presje, po prostu będąc.
Ta na tą krzyknie bluzgę,
Że baba to, nie kobieta,
Cham, bo jedyna zwróciła uwagę
Na denerwująco głośną rozmowę tej pierwszej,
W zmęczonym tramwaju wieczorem.
Bogate dziewczę, na przymusowej,
Ekologicznej diecie
I fitnessie, co drugi dzień,
Co to narzeka,
Mieszając słów potok z wymiotnym odruchem,
Na dzisiejszą wędlinę, która wczoraj
Jeszcze budziła się zapachem
Rosy o poranku,
Śmieje się głośno,
Nie w duchu nawet,
Z zaniedbanego rówieśnika,
W podartych ubraniach,
Wychodzonych butach
I kołtunionych włosach,
Że to wstyd,
Że to komedia,
Że to żal,
Nie wiedząc niestety,
Bo któż się do tego przyzna,
Że w lodówce jego i rodziców
Tylko wódka i parówki,
Od wczoraj przeterminowane.
Wysoki śmieje się z niskiego.
Niski wysokiemu klątwy rzuca w zazdrości.
Piękni przez brzydkimi udają, że są pany.
Brzydcy dla pięknych już szykują bunt.
Biali kolorowych uważają za wymiociny.
Kolorowi białych za mętny sos.
I choć, czym starszy człowiek,
Czym dojrzalszy, to rozumny niby,
Szeptać będzie między stukaniem laski
Przekleństwa na dziada,
Co to na jego ulubionej ławce spoczywał.
Każdy z nas ma miecz
I macha nim bezmyślnie,
Myśląc, że tylko do tego on służy,
Raniąc częściej siebie,
Niż faktycznie został zraniony.
Silny człowiek to nie ten,
Co wysoko i często podnosi miecz,
A ten, który wiedząc dobrze, co może,
Daje mu zardzewieć w pochwie,
Znajdując mądrzejsze sposoby
Na wypowiedzenie swojego zdania
I zrozumienie drugiego człowieka.
Są dobrzy ludzie, którzy doskonale znają
Tę Drogę,
I gdy widzę ich zachowanie,
Gdzie inni sięgaliby już po szpadę,
Czuję, że nadzieja ma
Jest prawdziwą nadzieją
Na to, że w przyszłości
Zaczniemy rodzić się bez mieczy.