fb

Czy na pewno chcesz usunąć swoje konto?

Usunąć użytkownika z listy znajomych?

Czy usunąć zaznaczone wiadomości z kosza?

Czy chcesz usunąć ten utwór?

informacje o użytkowniku

PełenZdziwienia

Dołączył:2013-09-16 21:41:44

Miasto:Warszawa

Wiek:brak

zainteresowania

Dziwki, narkotyki, broń.

statystyki utworu

Średnia ocen: 1

Głosów: 1

Komentarzy: 0

statistics
A A A

1

Przewrótutwór dnia

Autor:PełenZdziwieniakomentarz Kategoria:Erotyczne Dodano:2013-10-20 10:47:24Czytano:813 razy
Głosów: 1
Spustoszenie wywołało
Mojego penisa spuszczenia w
Ducha pokrewnego, obitego ciałem.
Zaczęło się niewinnie, od rozmowy;
Się z gracją prezentowania;
Dawno wyuczonych sztuczek;
Jeszcze jednym kawale
Za którym oboje, oj! Śmialiśmy się,
Czasów niezliczone razy.
Młodych udając w starym drzewie,
Gdzie pierwsza kora już popękała,
Pierwsza dziupla nie jednym była domem,
Osoba z osobą rozmawiały. A z
Której butelki piliśmy białe Sauvignon Blanc?
Ufałem, że ona nie pamięta.
Weszła w moje nozdrza muzyka
W zapachu jej seksownego potu,
Serce zamieniając w głośnik,
Moje myśli czyszcząc z chaosu.
I tylko patrzyłem wilgotnymi
Od podniecenia oczami, na jej przekrwione usta,
Granic szukając ich tajemniczego wnętrza.
Do końca już nie słuchałem, co mówi,
Granicy dobiegając wzrokiem szczytów jej Alp.
Paliła we mnie żądze, wyginając się
Perfidnie, niby od zmęczenia, wiedząc, że ja wiem.
Bujną, o bujną miała ona
Naturę, tuż nad wilgotną, ciasną jaskinią.
Wyrosłą podnietę nie zgaszą głupie błędy.
Na taką noc nie byłem przygotowany, ale na
(Moim)
Polu doświadczenia dojrzały już owoce
Miłości, których bukiet smakowałem
```````````````````````````````````````niejednokrotnie.

Bez zahamowania, wylewając na podłogę biały
```````````````````````````````````````````````````````````Blanc,
Choćby i się waliło, miałem ją
Jednej nocy.
Rośliny w mym pokoju mi świadkiem,
Nie miałem jak się bronić przed tą kobietą.
Potrafiłem tylko zdjąć z niej ubranie,
Stworzyć pozory kontroli, choć
Nic nie miało planu w tym,
Co się działo.
Inni nie istnieli.
Mają mi za złe moralne duchy,
Normalnie zachowującego się człowieka,
Czyli penetrację,
Miłość zwierzęcą.

Żyłem w tamtej chwili tylko po to, by w jądrach być
Pusty.
Wyzbyty self ograniczeń, przemierzając pochwę,
Radości czując co nie miara, gdy macicę już
``````````````````````````````````````````````````````tknąłem,
A cały jeszcze w jej krzykliwe ciało nie wlazłem.
Każde jej pochwy szarpnięcie, oddalenie i
Zbliżenie, z mego interfallusa
Ściągało spermobajty, które chciały się
```````````````````````````````````````````````zainstalować.
Za barierę uważając gumy, kontrolowałem
Sobą, nie dopuszczając, by ogarnął mnie
Strach. Jechaliśmy bez kontroli.

Matką nie była, gdy oczarował ją mój śmiech,
Była męskich pożądań łowczynią.
Ta chwila chwilę trwała.
Kobieta ciało wstrząsnąwszy, zamierająco,
Co zabiło magię, rozwarła gały, pytając "czy już!".
Nazwałem to normą, mówiąc spokojnie, że tak,
"Osoba". Używając przekleństw, tak nazwała mnie.

I zeszła zła z pręta,
Co ze wstydu zmienił się w dżdżownice,
By ukryć się pod ziemię.
Się prezentował niechlujnie.
"Nie dzwoń! Nie pisz! Bądź mi obcy!"
Działo strzeliło, a ja oberwałem.
"Nie chciałem"
Wołałem, trochę zdziwiony,
O danej chwili sobie uświadamiając.
Pomoc nadeszła, błagana.
"Która byłam?"
Była szóstą.
"Mi to wszystko jedno, bym ostatnią nie była!"
Konieczna była logiczna riposta.

Dlatego głupio było i po moich słowach:
"Teraz proszę wyjdź"
Chcąc powiedzieć "zostań",
Pogodzić się z przeznaczeniem,
Się z rozumem,
Z myślą,
Przeszłością.
Czuję, że dziecko to czuć będzie
Rozpacz, bo nie zrodziło się z miłości.
Bo miast z uczucia, geny jego symbiozą
``````````````````````````````````````````````pożądania.
Ona chciała, a on nie bronił się.
Była napalona, a on miał gasić jej żar.
Potworna w pijaństwie myśl jej, żądająca seksu.

Mijają dni w pracy, a ona, jakbym nikim był.
Lata pijanego było to, a ona przytyła ze stresu na
``````````````````````````````````````````````````````````````jesieni.
Mijają dni w pracy, ona nikim jest, oczami śląc info ```````````````````````````````````````````````````niezrozumiane.
Jesienie ciągle takie same, tuż przed zimą.

Mija wiosna, a pod jej koniec zaczyna się
Życie, inne, niż ja.
A ona trzymała po koniec tajemnicę, którą
Ja powinienem wiedzieć. Urodziła mi syna.
Pragnę z nim być, ale nie z nią.
Tylko tyle rzekła przed odejściem:
"Miłości mu nie dam, bo nienawidzę ciebie!"
znaczek info

Aby dodać komentarz musisz się zalogować.


znaczek info

Brak komentarzy.

Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Bez tych plików serwis nie będzie działał poprawnie. W każdej chwili, w programie służącym do obsługi internetu, można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego serwisu bez zmiany ustawień oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji w Polityce prywatności.

Zapoznałem się z informacją