Wczoraj jak debil, na alko rzucając sianem,
Czułem, że od południa zacznie się mój dzień,
A potem padnę. Jak nierób! Jak leń!
Już jest dziesiąta, a ja wciąż pijany nie miałem jeszcze kaca.
Nic nie jadłem, nie piłem, a dziś poniedziałek. Dokładnie,... Praca.
Szef dziwnie patrzy na moje stanowisko,
I gdy ktoś tylko stanie przy mnie blisko,
Nerwowo zatykany palcami jest jego nos.
Zjadłbym kebaba... a na nim mieszany sos!
Połowa się kręci. Połowa nie istnieje.
Gdy walę czołem w blat, na chwilę tylko, wszystko pieje!
To co było wczoraj, hehe, jeszcze mnie śmieszy,
Ale na Boga! Nie wiedziałem, jak piękny jest tyłek Kuleszy!
Nie wykąpany, we wczorajszym ciuchu,
Ciesze się i smucę, że mnie nie znają, tam w duchu.
Pewnie myślą: "Co on tak często na zegarek zerka?"
A ja już chce do domu. Taka ciepła tam kołderka.
Myślę o Bogu, Miłości, zmarłej Matce i chorym Ojcu.
Dziś też będzie wieczór. Napije się. Koniec pracy. W końcu!