Wszyscyś na jedno kopyto.
Wszyscyś bijecie sercem w chórze,
A gdybyście zaśpiewali,
Widz nie rozróżniłby,
Kto którym głosem się drze.
Mało w was arytmii.
Mało w was zawałów.
Mało w waszej krwi anomalii,
By znający się na rzeczy lekarz
Podniósł brwi.
W zdrowiu,
W granicach państwami,
W nadciśnieniu ciśnieniem niewysokim,
By poruszyć recepty,
Miast uśmiechu, lekarz
Spławia was, sprawnych fizycznie,
Hipochondryczni poeci.
Błaho zmyślone
Boją się Polio, HIV, Gruźlicy i Dżumy,
Mając jedynie katar,
Tykającym w nieskończoność stoperem śmierci,
Będącym dla nich, poetów.
Gdy zechcecie pisać, skaczcie
I piszczcie, nim z powrotem tkniecie gleby.
Ze śmierdzącą przyziemnością.
Czytajcie i znajdźcie drzwi,
Których zakurzona klamka
Czeka na dłoń ludzką
Od Bożej hurtowni czasu.
Bądźcie "JA".
Bądźcie inni.
Bądźcie SOBĄ.