na szybie nieba granat rozgwieżdżony
zastyga mrozu purpurową zorzą
chwieję się waham
na nie swoich nogach truchtem
oddycham twoimi ustami
w słabych ramionach pokonuję słabość
w dotyku dłoni czułość rozpoznaję
w gęstwinie kończyn słodko zagubieni
czasem wystygli i piekielnie głodni
spragnieni mięsa kosztujemy siebie
zamykam oczy
noc zda się Mirajem
odkrywam ciebie w najbardziej twym kącie
na skórze pleców krwią w spazmach rozkoszy
słyszę co piszą akrylowe szpony
sensopuszkami odnajduję w mroku
a ramionami obejmuję kosmos
język gładkości zęby twoją stałość
zaś reszta zmysłów odgaduje całość
tej chwili bliski zew dali odbieram
i nierealny podtrzymuję miraż
musi wystarczyć rozpalonej głowie
w marszu na przełaj prowadź dyszlu misia
.................
www.youtube.com/watch?v=tsn45ghgNBk