a z ranek
zacznie się sączyć strumyczek
o świcie
życie
wschodząc
zajdzie
nowa rzeka życzeń
niepotrzebna
i tak wyschnie
na byle kamyku
opartym
w przełyku
zdarzeń
niczyje Słońce
świecić będzie
nadal bezpiecznie
statecznie
w oczach innych
powiększą się źrenice
liczę
do trzech
wystarczy
żeby odpalić znicze
raz
w roku
drzewo gubi liście
korzenie zostają
wiem
złowieszcze piszę słowa
na wszelki wypadek
gdyby w apokalipsie
łzy z krwią zmieszane
wyglądały ślicznie
a na szyi
związanej metaforycznie
do budzących się powiek
został tylko
człowiek
demonicznie
pachnący kwiatami
niesionymi
przez wdowy
kochankom
dobranoc