23-09-2014
próbuję zmyć cały wstyd
cały głód
tęsknotę
euforię
rozrzedzam je
alkoholem
tak spokojniej docieram od środka
on nie chce
mógłby to zrobić
dotykiem i słowami
dosypuję do krwi antydepresanty
przecież jej nie upuszczę
zza pleców anioł stróż
gapi się w lustro
czeka
żonglując
życiem i śmiercią
nie przetrwam
świadomości
że każdy dzień może być lepszy
że każdego poranka
będę bardziej uśmiechnięta
upokorzenia
zaciskają ręce
szyja sinieje
ślina ścieka po piersiach
leżę myślami
półtora metra pod ziemią
nie mogąc za cholerę umrzeć
płaczę
nacierając oczy piachem
by nie widzieć
jak szmatą
ściera się sumienie
z twarzy
chciałabym zapomnieć
co czułam
spadając w naiwność
szaleństwa ciała
i umysłu
<chemia>
która się sprawdza na Wyspach Polinezyjskich
…nie w Łodzi
nie w tym łóżku