Ku czci STAREGO MARYCHA
I POBEBLAM sobie z klasą,
Chcąc otoczyć wersy krasą.
Ach, entuzjazm mnie rozpiera,
Cóż więc czynić, TEJ? Do dzieła!
By nie uznał czasem który,
Że ten wiersz to same LURY!
W BLUBRACH swoich się nie mylę –
Jak nie wierzysz, załóż BRYLE!
Niekoniecznie jest SZUSZWOLEM
Ten, kto zowie się KIBOLEM.
Brata nazwiesz swym BRACHOLEM,
Piekarz zaś jest tu PIPOLEM.
W SKLEPIE kupisz pomidory,
Ale schowasz też przetwory.
Nie jest przecież tajemnicą,
Że „SKLEP” może być „piwnicą”.
Po wdepnięciu do kałuży
Człek z Poznania się UMURZY.
Nowy ANCUG czas kupować,
By znów się WYSZTAFIROWAĆ.
Bierze KEJTRA do Sołacza,
Śle nie strzałkę, lecz GŁUCHACZA,
A zakupy wkłada w TYTKI,
By DOTAŚTAĆ swe dobytki.
Na kolację SKIBKA z GZIKIEM,
Na śniadanie kawka z ĆMIKIEM.
Będzie jadł po wieków wieki
Słynne tutaj z GLANCEM SZNEKI.
Choć poznaniak jest uprzejmy,
Skrupulatnie ciuła BEJMY.
W końcu EJBER pospolity
Jest nadzwyczaj pracowity.
W ciągu dnia ciężko poczyna…
Za to w nocy twardo NYNA.