jak topola wysoka sięga nieba
kiedy dłonie jak gałęzie
ziemię wchłaniają jak topielca
całuj pod jemiołą całuj
naturalnie słodko tak
choróbstwa niech się nas nie trzymają
sztuczność też niech nie zatruje nas
i choć uszy się pierwsze czerwienieją
zamrożone serca różu na licu nie czują
jak naturalne owoce przez osy pogryzione
tak drętwieje kark zdrewniałym rzepem
surowicy daj ust usłodkich jak miód
co chroni przed dyfterytem
śmierć powodując niemożności
przecież chcemy miłości
jak też siebie...