Wypływasz w rejs swojego życia
I nie wiesz, co stanie się.
Czy statek dopłynie do Kranców życia?
Czy też po drodze roztrzaska się?
Jesteś na statku tym kapitanem
Lecz wicher nie raz w oczy ci dmie.
Ty zaś mężnie statek prowadzisz
Chodź już u kresu jesteś sił.
Niestety góra przed Tobą wyrosła
I statek Twój roztrzaskał się.
I nie ma już kapitana i nie ma już nic.
Zatonął statek ze statkiem Ty.
W posępnych czeluściach ciemnej otchłanie
Dryfujesz jeno, jako duch.
I innych ostrzegasz przed myślami,
Ale czy posłucha ktoś.