uczą się kochać, nim się rozwiną.
Jeszcze nie kwiaty - pączki dopiero
a już teorię z praktyką dzielą.
Kiedy Francuzka szepcze do ucha,
to jakbyś dźwięków muzyki słuchał.
Uwodzą niczym syrenie głosy,
piękne i czyste jak krople rosy.
W głowie się rodzą cudne obrazy:
naga kobieta na dzikiej plaży;
fala namiętnie o skały pluska,
no i do tego miłość francuska
Pola Elizejskie usłane kwiatami,
lecz gdzie im się równać z naszymi różami!
Tamte pachną chemią, fabrycznym wywarem
a nasze czereśnią i słodkim nektarem.
Wspomnę jeszcze o Placu Pigalle tak zwanym,
na którym kwitną najpiękniejsze kasztany.
Tam zgrabne i chętne kasztanki znajdziecie,
o talentach obcych biednemu poecie.
Tutaj dodam ukłon w stronę mojej pani -
nie znalazłem w świecie drugiej takiej łani.
Żadna tam Francuzka czy inna niewiasta
nie sprosta urodzie córom ziemi Piasta.
Niech się inne nacje pawią i indyczą,
ale nigdy pliszka nie będzie orlicą.