śnieżna ogarnęła mnie zimnem samotność<br />
pod oknem czarnym srebrny księżyc leży<br />
teraz niemych ust już sinych kruchość czuję<br />
w matowym świetle kuszącego nagość poranka<br />
płynę otwartym morzem w rozkoszne cierpień wzniosłości<br />
mijając ciebie<br />
mijam zwiewne, niepewne,nieczyste radości<br />
białe sekundy dłużą się w ciepłe modlitw godziny<br />
mijają mnie z szelestem i już tylko myśl jasnowłosa pozostaje<br />
<br />
i tak co noc,mroczną i hałaśliwą,<br />
cicho gwałcą mnie spojrzeń twoich wonne wspomnienia<br />
rozkojarzonym przypadkiem rozwlekle mijając<br />
krótkie chwile wzroku spotkań mgnienia<br />
składam ofiarę-<br />
w imię twoje-mojej radości nieobecnej<br />
i w imię boga,który szaleństwem swoim<br />
całe to świata istnienie spowodował<br />
składam ofiarę w imię moich próśb nikczemnych<br />
bo życia zwiędłego już moja ciemnowłosa dusza nie wytrzyma