jak posąg kamienny zatrzymałem się w czasie,
uśpiony na zewnątrz na chwilę , lecz w myślach swych Bogiem zostałem.
Te roztrzęsione dłonie dotknęły już wszystko,
a podpuchnięte oczy widziały już co miały zobaczyć ,
przez to w umyśle cierpienie prowadzi swój taniec , ….. roi tam się od tego ,
szaleństwo po ciuchu tam chodzi , ……aż strach w lustrze się przejrzeć.
Już wiem , że co lśni na zewnątrz jak diament ,
w środku jest twarde,
a ciasto , które wygląda dobrze nie zawsze tak będzie smakować.
W tej iluzji świata , zmysłami kota otworzyłem w ciemności oczy,
Samolubne , chciwe , dumne , fałszywe , nieczułe , gwałtowne ……… larwy jadem trujące.
Jak ta jedyna , która kiedyś motylem dla mnie była,
po cichu pod piękną maską swą larwę chowała ,
a w wyrazistych oczach , przepięknych słowach ,
jakże spokojnej zatoki wody , ……..utopić mnie chciała.
I ja pośród tego robactwa , po uszy w tym szambie na tej ziemi tonę ,
W tych podłych prawach istnienia , bez żadnej mej zgody , zainstalowany tak nieświadomie.
Więc , czy to cud mych narodzin ? czy ironia losu ?
Ciężko wśród wilków być nadal indykiem , więc zrozum !
Nie możesz być na mnie zły , że brzydzić się tym potrafię ,
bo ludzie są jak dzika róża , posiadają dwie twarze .
W pozorach czerwieni ładnie pachnąc ,
szybko nienawiść się rodzi i kolce pokaże.
To nie jest źle ukończone Twe dzieło ! To zaraza jakaś !
Jad bezszelestnie pod skórę się wdraża.
Więc gdzie teraz jest człowiek człowiekowi człowiekiem ?
W pustych oczach wyschły już łzy , teraz kierują się gniewem .
A gwiazdy też mają oczy i śmieją się z nas z góry.
Jak pełzające po Ziemi robactwo nas widzą ,
Tak One za wszczepione zło nami się brzydzą.