trawkę wąchoł
choć wolałby kobitę
lecz natura mu nie dała
też obok Icek siedzioł
z buteleczką w dłoni
i ckoł sobie bo pusto była
a tako się nie znalazła by jego upiła
i tak razem siedzom sobie
nagle Wicek trawkę zrywa
kładąc ją między paluszki
jak słowik muzykę wygrał
wąchoł już nie bydę tylko groł
tez Icek pod gołą jabłonią
z nudów piersióweczkę bierze
monet kilka do niej wrzuca
pogwizdując udaje perkusję
już nie byda ckoł wygroł sobie som
i tak razym zapłonu czas dostali
aż drzewa w mig rozkwitły
drogę do szczęścia płatkami uścieliły
by Wąchocko grało a ludzie sie bawili
bo zespół zgrany gdy ma bąbkę i organy...