poplątałem sznurowadła,
tak jak język, który
trzyma słowa w gardle.
Odpaliłem od złej strony papierosa
i zakląłem nie w tym języku,
bo boję się słów,
które mogłabyś zrozumieć.
Złamałem parasol,
będziemy razem moknąć
na deszczu z bezchmurnego nieba.
Czekać na tramwaj, który nocą nie jeździ
i katować zapalniczkę o ogień,
który niezmiennie gaśnie.