splątane za dnia w chmurnym okamgnieniu.
Sen był spokojny – nigdzie się nie spieszył.
I bez znaczenia
była w nim jawa z tymi splątanymi...
I nawet ona – siedząca na krześle -
ważyła słowa, aby nie ciążyły.
Ulga – nareszcie.
Dzień ten - tej nocy - miał słoneczne nuty.
Cienie w pokoju tonowały mądrze
przejaskrawienia bezrozumnej buty.
Myślała: skądże?!
Skąd w śnie tym nagle zobaczyła boleść
w okaleczeniach nagle obnażonych -
na karku, głowie, piersiach i ramionach?
Snu druga strona...
Zbudzona, dialog rozważa, obrazy...
Ścieżki na jawie straciły prostotę.
Za oknem szarość a na dziennym niebie
ni śladu złota.
Pójdzie prostować – codzienny rytuał –
zapomnieć, zatrzeć. Odstawi w kąt krzesło.
Może znów kiedyś w śnie odnajdzie spokój
zraniona przeszłość.
/www.youtube.com/watch?v=Z5Z0rHJ-kfM
http://yerka.org.ru/pages/sen_nocy_letniej_2.html