całość przypieczętować krzykiem na znak protestu, lecz myślę sobie:
biel niezapisanych kart uderza weń bezpretensjonalnością prosto w twarz
wyzywając na pojedynek.
myślę sobie, że trzeba walczyć o niewypowiedziane, aby było jak najbardziej
rozpowszechnione, wysłuchane i dogłębnie przyswojone.
tu nie można inaczej, kwiaty muszą paść słowem odradzając tym samym
coraz to siebie, na nowo.
aby głębia mistyczna wtedy poczyniła się stawać wiarą w renesans,
że tak jak i ja, tak jak i ty, tak jak i lwy, tak i my, łapiemy się na ostrza.
przestań, nie dźgaj, drgaj z nami! decybelem w dźwiękach świata
jakkolwiek mogłaby nam pomóc, to z pewnością obopólnie przypomnieć sobie sen
w płatkach róż, tuż przed rozkwitem,
gdzie szalone wiatry tańczą w słońcu.
w tym samym świecie, gdzie scenariusz czyni abstrakcję pożądaniem
tam, gdzie przekleństwo to nic innego, jak patrzenie przez pryzmat rozstrojenia.
mogłabym. kim byłabym?
wciąż dzieckiem świadomości.