No to dzisiaj Skype’i do mnie i pyta, co z tą wygraną zrobiłam. No i co ja mu miałam powiedzieć?! Powiedziałam, że przepiłam! Bo okrutnie mnie suszyło przez tego kaca, co to mnie po ostatniej party dopadł tydzień temu. A on mnie się pyta, czy ta impra to była na cześć poprzedniej wygranej, no i na co cała gotówka poszła. - No jak, na co?! – pytam. – No przecież na tego kaca właśnie! Cha, cha, cha!
No to mi doradził, abym teraz okienka w kompie pozamykała, bo jeszcze się kto włamie i mnie obrabuje. No to mu odpaliłam, że ukraść to mi mogą, co najwyżej, czkawkę. Ale że okna to faktycznie pozawieram, bo przeciągów się strasznie boję, aby jakiego romantyzmu z nich nie było przypadkiem. No to on mi mówi, że przypadkiem to tylko dzieci kawalerom się przytrafiają, ale że to nie jest przypadek bynajmniej romantyczny i że po nim też tylko czkawka. Ale jak się nie ma co się lubi, to i czkawka nie jest zła.
I tutaj się z nim łaskawie zgodziłam, bo jestem zgodna z natury. A natury nie oszukam. Więc mu misia przesłałam. I e-kufelka, coby mu nie było żal tej party , która go ominęła. I teraz trzeźwo myśli. I o wygraną pyta przytomnie bez ceregieli.
A wygraną diabli wzięli, bo te wyśnione numerki, to był numer mojej komórki, który we śnie eleganckiemu kawalerowi dyktowałam. A w tym śnie, to ten kawaler... Chi, chi, chi...! Nie powiem, bo nawet staruszkom nie wypada! Cha, cha, cha! A jak już koniecznie chcesz wiedzieć, to Skype me jutro! Bo dzisiaj idę do kolektury złożyć reklamację! A potem do prawnuczka - tego co to jeszcze kawalerem się przypadkiem ostał, a mnie się śniło, że praprababcią zostałam. A na to, to ja stanowczo jeszcze za młoda!