No więc nie zadzwoniłam do Heniutka, tylko do mojej ciotecznej siostry Zosi, a ona w słuchawkę: Proszę...! No i co?! No i jak ja miałam jej nie podziękować? No pewnie, że podziękowałam! Cha, cha, cha! Ale zaraz drugi raz dzwonię, przedstawiam się, a ona od razu mi mówi, że przed chwilą to jakaś kobieta zadzwoniła tylko po to, aby jej podziękować i teraz ona nie wie za co i kto jej taki wdzięczny i że głos był dźwięczny, ale nikogo jej nie przypominał.
Potem zaczęła mi opowiadać, bo jej się przypomniało, jak to jeszcze przed wojną jej pierwszy narzeczony ją komplementował, że niby ona jest jak Chevrolet’a i tak ją zamierza nazywać... Więc ona go zapytała, czy ze względu na elegancję, a on, że z powodu lekkiego prowadzenia. Więc też z wdzięcznością mu podziękowała i odjechał w siną dal, a przyjechał wtedy jej drugi narzeczony..., ale do tego trzeciego to już nie dobrnęła, bo do drzwi zapukał właśnie listonosz z emeryturką, więc ja: Proszę! A ona mi w słuchawkę: dziękuję! I się rozłączyła.
A teraz muszę już zmykać – na proszoną kolację do żony prawnuczka, bo podobno chce mi jakoś szczególnie podziękować za te udziergane stringi, które jej niedawno na Urodziny mail’em wysłałam, cha, cha!