sam na sam
ona solo mija
jak łan mną kołysze
wiatr trawami
wolny i swobodny
bujaj i zawracaj moją głowę
niech przetwarza
dane mi ja hetman polny
krajobrazu bezkresu wokoło
ty
kolorowych wrażeń nadmiarem
bądź czujna
by ciebie nie minęło
nad ranem
zachodzi jak miedzią
pokrywa chmur na wschodzie
nocą opadłą z oczu co jak ognie
podminowane ustami
U
tak trochę
bardziej płasko
i bez powodu
nie broń mi
paluszkami ze stopu
irydu z platyną
ich brakiem wariuję
nie żal elektrolitów
wycieku
przejaśnia się świta wielka
szkoda i ból
byle przetrwać do zachodu
on niezawodny
niechybnie