kiedy w polu stoi
suszy swe kłosy po nocnej ulewie
albo gdy wzburzone krzyczy do żniwiarza
z prośbą o dłuższe życie
lub tańczy z wiatrem tak pięknie
bo z milionem innych ziaren
nie potrafię zrozumieć ćwierkających ptaszków rozbawionych w sadzie
opowiadających sobie nawzajem
historie o ludziach bez skrzydeł
co tak stąpają po ziemi
i martwią się o każdą strawę
a im tylko kropelka wystarcza
nawet nie ta w morzu
nie potrafię zrozumieć letniej burzy
krzyczącej z oddali
ciskającej pioruny dookoła
bez wstydu i bez skrupułów
siłą swoją przesilną
z pewnym okiem i celnością przecudną
nie potrafię zrozumieć języka rybek
pluskających się w wodzie
które bez powietrza żyć mogą
i w swej spokojnej głębinie
odprawiają modły dziękczynne
o zmienne prądy
nigdy nie zrozumiem co szepczą białe obłoczki
tam na nieboskłonie
zapewne patrzą na mnie z wyrzutem
że jak to człowiek może się czuć tak niebiańsko
odpływać i pławić się tak jak i one
bliżej słońca,bliżej księżyca
ale za to dalej od życia.
-------------------------------------------------------------------