na brzegu wilgotnym
coraz się głębiej zanurzam
wyczuwam coraz to dalej
główny nurt pochwycił
nie ma odwrotu
lej wciąga
wiruję
poddania słodycz
dobija do dna
wypływam
bez tchu
to cud
ten łomot
a ciało
bez sił
..........
budzi mnie trzask
rozpadam się na roje trosk
dziesiątki spraw niedokończonych
za oknem noc a w piersi tłok
coś jakby chybotliwy klekot
to luzy zaworowe
znajduję moc by zebrać je
poskładać rozsypane
i tak co dzień od kilku lat
wciąż składam się nad ranem
co będzie kiedy braknie sił
lub kilka ważnych puzzli
- nigdy nie tonie się
dwa razy w tej samej rzece?
- nieprawda
15 minut wystarczy ;)