iskrzącą się na gałęzi
odchodzi niczym dusza
z ostatnim tchnieniem
rozpływa się w przestrzeni
pieszczona promieniami
wschodzącego słońca
myśli teleportują się wraz z nią
zawieszony pomiędzy obłokami
obserwuję puste naczynie
zapatrzone w tańczące
wśród liści światłocienie
rozkoszuję się wolnością
pikuję niczym sokół
pomiędzy szumiące drzewa
jednoczę się z nimi
wnikam pod skórę
czuję drzemiącą w nich siłę
jestem częścią natury
jak odys po długiej tułaczce
wracam do domu