Mimo że nocą ruchy mam niemrawe
Spokojnie wchodzi, opanowany siada w kuchni - czeka
A ja jak piesek biegne żeby zrobić kawę
Wdziera sie w te sny z przeraźliwym szeptem
Bo go zapraszam nieswiadomie
Piekło mam lekko ponad szóstym żebrem
Piekło od zawsze było jego domem
On lubi moje wyższe wykształcenie
Mam profesurę z siedmiu grzechów głównych
I chociaż uczeń wciąż nie przerósł mistrza
Zawsze traktował mnie jakbyśmy byli równi
Gdy tak siedzimy widze jak mało nas dzieli
I błagam Boga aby mnie obudził
On wstaje i z usmiechem znika.
Nie żegna się - oboje wiemy że tu jeszcze wróci