Zawsze sprawia że jakaś część mnie ginie
I tęsknię
Jak wyschnięta rzeka by znów wpaść do morza
Jak ranny ptak by znów wznieść się w przestworza
I tonę w szaleństwie
Wciąż mięknę
Jedz mnie kęs za kęsem
Choć zachowuje sie źle
I mam żarty niesmaczne
Jedz mnie
Jedz mnie
Ja kocham na to patrzeć
Zadajesz pytania
Choć wiem że ci nie odpowiadam
Słowami
Wyglądem
Inny świat z puzzli składam
Jestem zabobonnym przesądem
Więc nie odpowiadam za to co robisz
Nie odpowiadam za to jak kroczysz
Nie odowiadam za ból który ci zadam
Choć nie zasłużylas
Powiedz gdzie teraz jest twoja sila
Znów nie poznajesz mnie gdy spadam
Sam siebie nie znam
Choć z samego siebie się składam
Jestem Adam
Bez żebra
Oddałem część siebie
Teraz ten Adam żebra
I gardzą mną w niebie
Więc tu muszę raj odnaleezc
Zbuduję go a potem spalę
Od lat robiłem to stale
Wiec pomóż mi wstać
I wytrwać
Albo zginę
Bo ból niejedno ma imię lecz zawsze męskie