z bolesnym uśmiechem udawanej troski
owinąłeś mnie koszulą ze starej szmaty
była twoją ulubioną
chciałeś więc bym czuła się kochana
Zdarłam sobie do krwi kolano
czy mam je otrzeć rękawem Twojej koszuli ?
stanę się wtedy częścią ciebie
krew z krwi na czerwonej kracie
Pomóż mi łaskawie mój Królu cmentarzy
chyba nie muszę leżeć z płaczem na mokrej trawie ?
Za mną purpurowy robak żyjący w zwłokach
chce się przebić w głąb moich myśli
Nie pozwól mu na to , zdradzi naszą tajemnicę
chronioną od wieków istotę długowieczności
Jesteśmy okrutni , doskonale o tym wiesz
oboje wzajemnie z uśmiechem na twarzy
dobijamy radośnie resztki naszych serc
spijasz powoli krew z moich rąk
napawając się w euforii słodkim smakiem śmierci
Popatrz w górę widzę motyla
jest kolorowy to aż nienaturalnie dziwne
widziałeś kiedyś coś oprócz czerni ?
Widziałem księżycu czerwień Twoich ust
I zagrałeś mi na harfie pieśń Twoich przodków
i z radością byłam gotowa by w tej chwili umrzeć
by oddać się Tobie i temu co nas czeka
odchodzę spokojna bez uczucia niepewności
czekam na ciebie aż po kres czasu żywotności księżyca