ranek w diamencie wita
równolegle jak w kole
wyznaczając swój promień
promień radości
jak to Księżyc w oczy patrzy
płonącemu Słońcu
choć wnętrzem ciemnym
lico jego przezroczyste
kryształem lustra lśni
tak z rana pod lazurem
w parze lecą żurawie
w śpiewie wróbli
tylko wrony kraczą
gdzieś w złocistości koron
jak też glapy dachy obsiadły
swoje dzioby nadstawiają
a u podnóża kwiat peoni rozkwita
po burgundzie drugi raz
tylko barwą biało czerwoną
jak obłoki ogniem płoną
przy złocie i diamencie
tak ty w szczęściu
całujesz mnie spojrzeniem
by nocą promiennie odpłynąć
w ramionach twoich...