syberyjskimi lub panterami
byś czuła ciepło i w dzień i w nocy
z ich skór bym skroił futro urocze
(przestałbym ciągać cię za warkocze:)
(niby z biedronki słodka malaga)
spod futra grzałabyś całkiem naga
(nieodemknięta i cała moja)
słońcem spalona smukła dziewoja
(wciąż nie zerżnięta dumna sekwoja)
nigdy niczyja przez czas nietknięta
wyssałbym wszystką co do kropelki
ażby mi nosem poszły bąbelki
odspałbym chwilę rozanielony
i jak na skrzydłach wrócił do żony
u stóp bym przywarł
i oddał chucha
niech koło żony krąży
jak mucha
niech sobie z żoną bzyka
do rana
radośnie nosi ją na barana
we wszystkie strony
rozochocony
a gdym ustanie dobrze zmącony
sadza w rozkroku ją na kolana
taka kochana
potem bym jeszcze
dodał mu brata
niech dwa jak o skarb
ją chucha i dmucha
i tu bym upadł
bo nie ma bata
niech wespół z tamtym lata
do lata
aż buzia żony cmoknie włochata
uda nie greka ale kozaka
kopakabana