garść balsamu trochę mydła
i wyszoruj pięknie gąbką
żeby rano być gołąbką
pragnę byś mi moja wiosno
zagruchała pieśń miłosną
gdy spragniony wrócę z pracy
podaj cnotę swą na tacy
jeśli nie to sam ją skradnę
jak lis kurę cię dopadnę
będzie fruwać tylko pierze
takie ze mnie dzikie zwierzę
zerwę figi i koszulę
między piersi głowę wtulę
i otworzę złote wrota
już dziś bierze mnie ochota
a gdy wstąpię na komnaty
wtedy krzycz rwij na mnie szaty
nie ustąpię na milimetr
zionę ogniem buchnę dymem
i poświecę cie płomieniom
które cnotę w popiół zmienią
a więc lepiej bądź gołąbką
rozłóż skrzydła moje słonko
i oddając się z rozkoszą
skrop mnie czule srebrną rosą