łopotu skrzydeł i szumu drzew
kojącej smutek zielonej pieśni
łagodnej fali i krzyku mew
brak mi szepczących leśnych strumieni
płonących maków wśród złotych zbóż
nieba w błękitnej jeziora toni
gwieździstych lilii i dzikich róż
wciąż ta tęsknota nieugaszona
która nawiedza duszę we snach
prowadząc nocą przez dzikie pola
gdzie wróżki tańczą wśród bujnych traw
tam aniołowie graja na lirach
a złote włosy im plącze wiatr
słowa miłości po lasach płyną
i Bóg łaskawiej patrzy na świat
miasta niech krzyczą milionem świateł
tysiącem reklam i magią lóż
ja pragnę tylko nad brzegiem stawu
słuchać rozmowy niewinnych brzóz