bukiety czarnych aureoli nosiły
nade mną posępne demony
w krzyku błyskawic maki tańczyły
owinięte w obślizgłe zasłony
przez które deszcz lamentował patrząc
w moje białe oczy
bezradnie spełzając po okiennych wiankach
rozkwitłych świeżo mleczy
odciśnięte czoło
schładzało pulsujący afrodyzjak
a ręka wydzierała słońcu cienie
potem zrodziło się marzenie
dziś czuje się lepiej
a jutro klęknę jak co dzień