ukazują przede mną rosnącą wciąż trawę
i łabędzie w słońcu skąpane nad stawem,
obnażające swe piękno nieskończone.
Obok aleja, przez drzewa złotem zdobione,
chroni od słońca; przez liście światło niemrawe…
Zapomniana ścieżka niesie przeszłości zjawę,
wspomnienia bolesne, już dawno porzucone.
I jedynie głos w głowie żałobnie szepce,
by odpuścić i porzucić bolesne uczucia.
Że powinienem był zdusić je już w kolebce.
Wciąż kroczę zapomnianą aleją nieczucia.
Przez zżółkłe liście widzę łabędzia, lube dziewczę.
Łąka już przegniła od miłości zepsucia.