morze jakby spokojniejsze
rozmyło swoje bałwany
oczy wypatrują zaginionego kutra
z dostawą świeżych eukaliptusów
obłoki niemrawo wymieniają czułości z wiatrem
nawet źdźbła trawy mimo wysuszonej ziemi
ochoczo prężą kolory
kołysze mnie niezrównana fala
środków przeciwbólowych
a pozytywne fluidy wydobywają się
z białego całunu krępującego moje ciało
taki niby raj na tym życia padole
i szepty ledwo słyszalne
już nie wytrzymam mamo