...
był maj środek wiosny
właśnie skończyła się wojna
stałem na dworcu w Offenburgu...
czekałem na pociąg do Karlsruhe
dookoła kręciło się mnóstwo
amerykańskich żołnierzy pośród nich
było wielu Murzynów
ich szaleńcza jazda Jeepami z nogami
na kierownicy zamiast rąk wzbudzała podziw
i przyprawiała o dreszcze ale jakimś cudem
nie doszło nigdy do wypadku...
jeden z nich zatrzymał się przede mną...
popatrzył chwilę sięgnął do lewej kieszeni kurtki
wyciągnął dziwnie wyglądającego jakby
wymiętego papierosa
- cigarette? - danke! sięgnąłem
- you are deutche? - nein, Pole
...uśmiechnął się szeroko i na odchodne
rzucił mi paczkę Lucky Strike...
bez fitra...
...
do domu dotarłem wieczorem