Wiało porządnie. Zimny,przejmujący dotyk lodu przemieniał w nieczułą rzeźbę każde ciało.Mieli na sobie tylko stare płaszcze pośpiesznie wykradzione z rumowisk i dziurawe od tułaczki buty. Droga wydawała się nie mieć końca a w oddali słychać było szczucie bestii. Groźne psy, które miały za zadanie rozszarpanie kilku maluczkich były coraz bliżej. Skostniali z przerażenia przywarli do siebie niczym zrośnięte mocno korzenie drzew. Gdy słońce znikało za horyzontem mogli na parę godzin odpocząć w dzikich zaroślach. Noce przynosiły sny o wolności a poranki gnały bez litości naprzód. Mimo to wciąż wierzyli..
W maleńkim pokoiku wciąż paliło się ledwo zauważalne światło. Świeca dopalała się lecz ona nie umiała przestać pisać. Palce niebieskie od atramentu wciąż szybko poruszały się wyłapując uciekające słowa jak siatka chwyta dzikie motyle.Było jeszcze tyle do powiedzenia a tak mało czasu.
-Dlaczego wciąż walczysz ze śmiercią?-zapytał. -W końcu i tak umrzesz, jak każdy z nas, wieczny sen to raczej ulga prawda? Jej blade usta mamrotały coś niewyraźnie.Nie umiała odpowiedzieć Obcemu. Każde słowo mogło stać się zabójczym mieczem w jego dłoni. Każdego dnia musiała być czujna aby nie przyjąć ostatecznego ciosu. Jeszcze nie.
Kiedy nastał świt portret był ukończony. Z dłoni ściekała czerwona ciecz. - W końcu zrobiłaś to!- uśmiechnął się złowieszczo mijając jej zastygłe w dziwnej pozie ciało. Jej oczy wciąż był otwarte, do końca nie wiedział czy dusza zamieszkała w obrazie czy jeszcze tli się w wątłych palcach.. Wyszedł nie zamykając drzwi. Zdawało się, że w końcu jest wolny.
Kiedy wyszła ze strumienia wciąż czuła się brudna. Brudna i zła. Woda nie zmyła z niej bólu lecz na chwilę dała ukojenie. Woda była delikatna, milczała gdy nie można było już znaleźć słów, szumiała gdy trzeba było zrozumienia. Gdzieś na wysokiej górze czekało na nią przeznaczenie. Wędrówka wyczerpała ją lecz wiedziała, że gdy dotrze do celu podróży już nigdy nie poczuje zmęczenia a zagubieni ludzie staną się cedrami zapuszczającymi korzenie głęboko w dobrej ziemi.. Jedno życie za dziesiątki pokoleń. A przecież ból człowieka to tylko chwila wobec wieczności..
Strome skały straszyły pustką. Zachmurzone niebo nie obiecywało słońca ani nawet deszczu aby ugasić to koszmarne pragnienie. Czas dobiegał końca. Skoczyła.
Jednym zdecydowanym ruchem rozpostarła słabe ramiona. Przestrzeń przyjęła samotnego wędrowca bez pytań.
Tłum wciąż się powiększał pomimo tak wczesnej pory dnia. Za horyzontem coś było.Wielkie potężne skrzydła pruły z ogromną siłą niebo, blask doskonałej bieli oślepiał oczy. I nagle stała się ciemność.Nadszedł sen. Jak noc bez gwiazd, czysta czarna tablica do zapisania.Każdy czekał aby się obudzić i napisać od nowa życie.
W końcu każda poczwarka musi przejść proces przeobrażenia, zanim stanie się motylem. ...