W barwie rozpływają się refleksy, błędnych ogni - zatopione w czerwieni,
znikają - gasnąc powolutku w odcieniu fioletu jakby w nim znalazły ukojenie.
Endemicznej natury, stworzenia ulotne - rodzą się dla jednej chwili,
by w niej odnależć sens, okresowy swojego istnienia.
Istotą ognia przesiaknięte drobiny - w ekspresyjnym tańcu dostępują - uwolnienia.
Małe i ogromne w skali człowieka, wielkie i szalone chociaż czasem jakże błędne.
W amarantowym żalu, czasem utajone cicho łkają do poduszki.
Dla jednej jedynej... .
Wszystko gotowe zrobić nawet, zginąć zapomniane.
Egzaltowane ich gesty a jednak prawdziwe, wierne naturze która,
powołała je do istnienia.
W chwili osiagając swoje zenity w niej skłonne i dla niej zginać.
Jakby los gwiazd spadających znały i rozumiały.
W jasnym dictum czerwieni z naturą pasji nieutajonej,
zyją by umrzeć lub żyć wiecznie.
Rodzą się nie znając przeznaczenia
A czasem z czerwieni przechodzą do fioletu
- amarantowo zupełnie zwyczajnie jakby nie istniały.