trzydzieści osiem kilometrów
w godzinie jednej
i minut siedemnaście
satysfakcję daje
widząc w Słońcu krzyk czerwieni
choć drogi puste ulice
lecz nie złocisty uśmiech
przy którym gwiazdy bledną
ale nie ciepełko
jeszcze przy zapachu lasu
gdzie biesiaduje ptactwo
tak śpiewnie
i tak szybko myśląc
ze swej wspólnej braci
rodzinę tworzą wielką
kiedy człowiek nie jeden jej unika
jak w poezji nie jedni
słowa swojego
przez co dziś nie jeden poeta
jak wielki bóg
zwyciężyć nie może
bo jest na słowie
człowieka śmiertelnego
ale to mnie nie martwi
kiedy złocisty uśmiech widzę
na pięknym chabrze
w pełni cudowny uśmiech
przy którym bledną gwiazdy
przy tej muzyce bezwietrznej
czuć wiatr
i szybką chwilę wierszowania
jak echo kół bez kartki zapisania
o świętowaniu przyjaźni
człowieka w naturze
też by szybki trening uzyskać
nie baw się w Gang Olesna
co to po wymianie oryginału
fajans wstawia
samemu wpadając w pułapkę sieci
jak pajęczynę
bez wyjścia dla zaślepionych…