zjawia się krytyk
bosy
nad wodą
dwa razy wzięty
w zachwycie cmoka
uroczo kwili jak kłębowisko motyli
sam
wiersze pisze
ocenia i zaraz potem
do szuflady chowa
aby ją czytać
trzeba być bogiem
gdyż twórczość jego morowa
niegodne oczy śmiertelników
wyzywający język pośród warg
roziskrzonych drżący
jak konający ptak
mina rozbrajająca
a ciało całe moje
z małym wyjątkiem
na wznak
a twoje włosy nocą jak wiatr
w pochodniach
szumne
oczy
jak węgle koksujące
spojrzenie dumne