jak lata osiemdziesiąte
kiedy to od listopada
niebo białym puchem
gwiazdeczki zrzucało
pod stopami mróz trzaskał
jak w kominku ogień
do marca korzuchy się nosiło
czapy na drzewach lśniły
niczym zimowy raj dla zdrowia
kuligi były śnieżki i bawłany
małe i wysokie z garnkiem na głowie
zamiecie i zawieje dookoła
śniegu po kolana
dzisiaj już nie ma takich zim
dzisiaj zima w ruinę popadła
radości nie daje zabawy
a taka ponętna była
zaczarowana
dzisiaj bez miłosnego wabika została
a może zima też
przywilej swój ma
jak cyrk swoich błaznów
co sami serca sobie mrożą
smutkiem trymetru lodem
zamiast iskierekami gwiazdeczek
Zimo już czas na ciebie
mróz bez bieli twoim chochlikiem
niech nie będzie a zabawą
pierwotnie przyjdź
gwiazdeczki swoje pokaż
potężną siłą mrozu w bieli
meandry śnieżnobiałe przynieś
tęczę uśmiechu - szpilecznicę
i na oknach maluj kwiaty
przyjdź już śnieżna i biała
zawiruj Światem