Prywatnej świątyni zadumy,
Tylko jedno istnienie
Pośród ciemności
Szept w mroku...
To serce wołające o amnestię,
Błagające by wypuścić je z kajdan
Zranionej miłości
Myśli w mej głowie,
Nigdy niewypowiedziane,
Kołaczą do drzwi pamięci
Prosząc o zapomnienie
Wszystkie pragnienia
Wybuchające jak wulkan,
Zwykle nieokiełznane,
Teraz zamarły
Ostre słowa
Wypowiedziane nie w porę
Mogą ranić bardziej niż sztylet,
Potrafią zabić
Światło dnia,
Rankiem witające promieniami,
Zastanie tylko puste
Cztery ściany