Otrzepuje sen z kanapy
W granach waży każde słowo
Podlewa uschnięte kwiaty
Jedna z twarzy widzi szczyt
Druga z nich widzi dno
Gdy ta pierwsza widzi świt
To kolejna widzi noc
Znowu musi pozamiatać
Rozsypane wkoło słowa
Skrzydła one chcą rozkładać
Nie na wszystkie przyszła pora
Upadek jednego z nich
Pociągnie destrukcję zdania
By na końcu słodkich chwil
Narysować gorzki blamaż