nad szczytem niezdobytej góry
u stóp jej siądź jakkolwiek bądź
i unieś twarz do białej chmury
trzepotem rzęs zasiejesz burzę
szarością oczu ją odurzysz
powodzią spłynie z niej tęsknota
cierń zadrży w sercu i ochota
z ciernia wykluje się rozterka
czy kiedy wreszcie to się stanie
będziemy zdolni do gry w berka?
czy to zwyczajne wody lanie