Ja – tu, dusza – wolną będzie
Będzie taką zawsze, wszędzie
Myśl mą przerywają kroki
Usiadł. Widzę więc służbistę
Przyszedł do mnie gniewnym krokiem
I choć gniewnym mierzy wzrokiem
Oczy me spokojne, czyste
W jedno zdanie zbiera wszystko
Pyta: "Imię i nazwisko"
"Imię moje zbędne bowiem
Ono samo nic nie powie
Jednak pytaj, pytaj"-powiem
"Pytań wiele mogę znosić
A jak na nie ci odpowiem
Takie imię będę nosić"
On zaś wzrusza ramionami
W geście tym poznałem sługę
On odporny na naukę
Buc z pustymi pytaniami
Lecz znów w ręce kartkę chwyta
I ponawia ten swój pusty
Pytań ciąg cudzymi usty
"A wasz zawód?" krótko pyta
Jego mina tęga sroga
Więc odpowiem tak:"Niestety
Z dawnej chwały demagoga
Przyszedł marny los poety
Bo roztropnie ten dziś rzecze
Kto w metafor bujną mowę
Swoje myśli przyoblecze
Niemówionym mówiąc słowem
W dzień po mieście tym wędruję
Jak po zmroku nocny stróż
Ludzkich myśli pieśń kształtuję
Jam demiurg jest ich dusz"
Tu poderwał się służbista
I nim się nie obejrzałem
Jego słowa usłyszałem
"Ty – kontrrewolucjonista
Wy socjalizm zakłócacie
Tak się młodzież słowem truje
Konsekwencje zbrodni znajcie
Właśnie was na śmierć skazuję!"
"Słuchaj o najlepszy z ludzi
Mogę iść do śmierci bram
Lecz ty pozwól się obudzić
I pytania stawiaj sam"
On uśmiechnął się wzgardliwie
Będzie kroczył błędną drogą
Wzdycham. Nie ma tu nikogo
Kto by przyjął słowa tkliwie
Ideami przyodziane
A przedśmiertnie wykrzyczane
Nim ostatni raz się zdziwię
Sam zostałem z mą mądrością
Lecz bez uczniów – cóż to znaczy?
Wilczy los to? Czy sobaczy?
Płaczę więc miast pałać złością
On zaś – ów apostoł złości
Sam podzieli się mądrością
Którą powie mi z pewnością
"Płacz nie zaznasz tu litości"
"Los mój był mi nadto srogi
Jednak nad tym spada łza
Że u końca mojej drogi
Jesteś tylko Ty i ja"